Z okazji 90-lecia Szkoły Podstawowej w Sochocinie prezentujemy dziś wywiad z panią Anną Zwierzchowską nauczycielką, wieloletnią dyrektorką Szkoły Podstawowej im. mjra H. Sucharskiego w Sochocinie, pracownika kuratorium i byłego wójta gminy w Sochocinie.
Jak Pani wspomina swój pierwszy kontakt ze szkołą w Sochocinie?
Anna Zwierzchowska: To było dawno. Przyjechałam do Sochocina wraz z mężem w 1986 roku. Znaleźliśmy tu mieszkanie i oboje pracę w szkole. Ja zaczęłam nauczanie młodszych dzieci w klasach I-III. Początki były dla mnie bardzo trudne, gdyż zamieniłam pracę na uczelni wyższej, ze studentami, na nauczanie małych dzieci, co wymagało ode mnie przestawienia się na zupełnie inną formę, chociażby komunikowania się, zmiany języka przekazywanej wiedzy. Pamiętam, jak zastanawiałam się, wracając po pracy do domu, dlaczego te małe dzieciaczki tak dziwnie na mnie patrzą. Zadawałam sobie pytanie, czemu nie jestem w stanie ich zaangażować do zajęć. Zrozumiałam, że one mnie nie rozumieją, bo używam nieodpowiedniego do ich wieku języka, że to są małe dzieci a nie dorośli ludzie, studenci. Pracowałam wyłącznie w klasach I-III. Nie był to jednak długi okres w moim życiu zawodowym, ale był bardzo ważny. Już wówczas, patrząc na smutne klasy z takim samym kolorem ścian i lamperii, z jednakowymi ławkami i innymi meblami szkolnymi, bardzo chciałam zmienić ten szary obraz. Wpadłam wtedy na pomysł, żeby ze swojej sali lekcyjnej uczynić salę wesołą, kolorową, w której moi uczniowie będą się czuć lepiej, że nauka stanie się dla nich przyjemnością. Niestety na remont nie było pieniędzy. Przedstawiłam swoją wizję rodzicom na zebraniu. Jak ten pomysł został przyjęty przez rodziców? Nie spodziewałam się ich reakcji. Nie dość, że zakupili farby i wszystkie inne materiały, to wszyscy wspólnie, w weekend, zabraliśmy się do pracy. Tatusiowie malowali ściany, lamperie, grzejniki, a mamusie wraz ze mną malowały ławeczki szkolne i krzesła. Prace trwały przez dwa dni, od rana do wieczora. W poniedziałek moi uczniowie nie poznali swojej Sali. Było pięknie, czyste ściany i niebiesko-czerwone, wesołe meble, kolorowe dekoracje na ścianach, kwiaty w oknach, nowe firany i zasłony. Wspominam ten czas z rozrzewnieniem. Do dziś pamiętam zaangażowanie rodziców, ich zapał i wysiłek. Jestem im bardzo wdzięczna. To oni stali się prekursorami zmian w naszej szkole. „Kolorowe klasy” zaczęły powstawać jak grzyby po deszczu. A potem zaczęły się „kolorowe w swojej treści i metodach pracy” autorskie programy nauczania. Ale to było trochę później. Nauczycielem byłam krótko, bo w 1992 roku zostałam dyrektorem szkoły i funkcję tę pełniłam przez 14 lat.
Na czym polegały blaski i cienie pracy nauczyciela w naszej szkole?
Anna Zwierzchowska: Kiedy już nawiązałam dobry kontakt z dziećmi i wypracowałam swoje metody nauczania, to praca nauczyciela sprawiała mi dużo satysfakcji i radości. Aczkolwiek praca w tym okresie w szkole niestety nie była łatwa. Kiedy z mężem zaczynaliśmy pracę w szkole, dzieci uczyły się na dwie zmiany. Ja rozpoczynałam pracę po godzinie 13- ej, bo wtedy po obiedzie zaczynała się druga zmiana nauczania, która trwała do godziny 17- ej. W okresie jesienno- zimowym dzieci wracały do domów już o zmroku. Głównie były to dzieci zamieszkujące w Sochocinie, gdyż ze względu na trudne warunki lokalowe i konieczność pracy zmianowej do klas przydzielano uczniów, zwracając uwagę na miejsce zamieszkania. Były to niełatwe zadania organizacyjne dla ówczesnego dyrektora. Jednakże praca z dziećmi, jak również relacje między nauczycielami w tym okresie opierały się na współpracy, wzajemnej życzliwości i pomocy. Ludzie chętnie dzielili się swoją wiedzą, wspierali się, wspólnie podejmowali nowe inicjatywy.
Jakie największe wyzwania były przed Panią, po tym jak została Pani dyrektorem szkoły w Sochocinie?
Anna Zwierzchowska: Główne wyzwanie dotyczyło właśnie zmiany organizacji pracy i poprawę efektywności nauczania, a przede wszystkim poprawę warunków lokalowych. Wówczas pojawił się pomysł rozbudowy szkoły. Wspólnie z ówczesnym wójtem Gminy Sochocin, panem Tomaszem Wiktorowiczem pracowaliśmy, by te warunki poprawić i tak powstał projekt rozbudowy szkoły oraz budowy hali sportowej, który został wykonany w 1995 roku. Wtedy otwarta została hala sportowa i nowe skrzydło szkoły, obecnie frontowa część od ulicy Szkolnej. To zdecydowanie poprawiło warunki lokalowe szkoły, gdyż przybyło 9 sal lekcyjnych. Natomiast hala sportowa była pierwszym i jedynym tak nowoczesnym, jak na tamte czasy, obiektem sportowym w byłym województwie ciechanowskim. Uczniowie zyskali doskonałe warunki do uprawiania sportu, rozwijania umiejętności i talentów. Nowe inwestycje pociągnęły za sobą działania związane z modernizacją i rozbudową budynku stołówki szkolnej, w której wcześniej mieściła się sala gimnastyczna, biblioteka i oddział zerowy. Po remoncie pozyskaliśmy nowoczesną stołówkę z kuchnią i przestronną jadalnią, a po stronie biblioteki i „zerówki”, które przeniesiono do budynku szkoły, powstały pokoje hotelowe dla sportowców. Ciężar finansowy i realizację rozbudowy i modernizacji szkoły oraz zaplecza sportowego ponosił samorząd gminy, natomiast dla nas wyzwaniem było właściwe wykorzystanie warunków, które zostały nam stworzone. Nowe sale lekcyjne umożliwiły nam poprawienie warunków pracy i nauczania, zaś całe zaplecze sportowe, poza poprawą warunków do zajęć WF-u dla naszych uczniów, wykorzystaliśmy do pozyskiwania funduszy, zarabiania pieniędzy dzięki organizowaniu obozów sportowych.
Znaczenie nowej inwestycji dla rozwoju szkoły w Sochocinie, o której wspomina pani Anna Zwierzchowska, potwierdza zamieszczony w kronice szkoły wycinek artykułu prasowego „O szkole, która zarabia”, gdzie możemy przeczytać: „Jeszcze kilka lat temu nauka w wiejskiej szkole w Sochocinie odbywała się w starym i ciasnym budynku. Zmiana na lepsze zaczęła się od pobudowania hali sportowej z pełnometrażowym boiskiem do piłki ręcznej… Gospodarze gminy zainwestowali w zaplecze sali. Dzięki temu wynajmują ją sportowcy na zgrupowania. A jak nie ma sportowców, to stołówkę wynajmują na weselne przyjęcia… Pieniądze wypracowane przez szkołę dyrektorka inwestuje w placówkę. Jest managerem i księgową w jednej osobie… Dużo pieniędzy szkoła wydaje na utrzymanie Szkolnego Klubu Sportowego Wkra. Piłkarki ręczne z Sochocina są jednymi z najlepszych szczypiornistek w Polsce… Inwestujemy też w pomoce dydaktyczne i kursy dokształcające dla naszej kadry nauczycielskiej. Nie skąpimy na pomocy dla nauczycieli, bo od nich zaczęło się wszystko, co dobre w naszej szkole – powiedziała nam dyrektor Anna Zwierzchowska”.
Przyjeżdżali do nas- kontynuuje wywiad pani Anna Zwierzchowska- piłkarze piłki ręcznej, ale nie tylko, bo jak się później okazało jednym z tych, którzy w Sochocinie trenowali był znany nam wszystkim i podziwiany, światowej klasy piłkarz Robert Lewandowski. I takich sławnych osób było wiele, jak Karol Bielecki, Sławomir Szmal czy pochodzący z Ciechanowa Przemysław Krajewskiego – przyszli, wybitni piłkarze Kadry Polski Piłki Ręcznej, osiągający sukcesy na arenach międzynarodowych, a wcześniej młodzi chłopcy ze Szkoły Mistrzostwa Sportowego, którzy przyjeżdżali do nas na zgrupowania. Obozy sportowe dawały nie tylko wymierne korzyści finansowe, które mogliśmy inwestować w poprawę dalszych waranów edukacji naszych uczniów, ale ci młodzi sportowcy, nie tylko pochodzący z wielkomiejskich ośrodków, ale też małych miejscowości, stanowili wzór, dowód dla naszych uczniów na to, że dzięki wytrwałości i pracy nad sobą, można osiągać sukcesy, rozwijać pasje i talenty. To wszystko mobilizowało do wzmożonego wysiłku nasze drużyny piłki ręcznej dziewcząt i chłopców, który przełożyły się na wysokie wyniki rozgrywanych meczów obu drużyn na poziomie województwa i regionów. Byliśmy dumni z sukcesów naszych zawodników. Mieliśmy nawet uczniów, którzy grali w Kadrze Polski Piłki Ręcznej Juniorów. Sport to nie tylko sprawność i zdrowie, ale uczy również rywalizacji, samodyscypliny, daje możliwość realizacji pasji.
/Więcej informacji na temat rozwoju sportu w naszej szkole zamieszczone jest na stronie szkoły www.szkola.sochocin.pl./
Wiele zmieniło się w szkole za Pani kadencji, co uważa Pani za swój największy sukces, a co z perspektywy czasu zrobiłaby Pani inaczej?
Anna Zwierzchowska: Poza wykorzystaniem zaplecza sportowego i potencjału sportowego uczniów, rozwijały się też inne dziedziny życia szkoły. Nauczyciele zaczęli bardzo ambitnie poszukiwać nowych rozwiązań dydaktycznych, wdrażać aktywne metody nauczania. Jako dyrektor byłam zawsze otwarta na nowe rozwiązania edukacyjne, innowacje. Dlatego wydaje mi się, że stanowiłam wsparcie dla nauczycieli w ich drodze poszukiwania innowacji pedagogicznych i wprowadzania nowych, nietuzinkowych rozwiązań w pracy z uczniami. Zaowocowało to tym, iż w tamtych czasach w naszej szkole pojawiło się wiele klas autorskich, w których nauczyciele realizowali napisane przez siebie programy nauczania z wykorzystaniem różnych twórczych metod pracy, co stwarzało lepsze możliwości nauki i rozwoju dla uczniów. Pamiętam taki rok, kiedy na 24 oddziały dydaktycznych, aż 16 stanowiły klasy autorskie. Poprzez zastosowanie ciekawych rozwiązań nauka w szkole nie była nudna, a wprowadzane przez nauczycieli rozwiązania przyczyniły się do wymiernych wyników. Mieliśmy liczne sukcesy edukacyjne, wielu laureatów w konkursach i olimpiadach przedmiotowych na różnych szczeblach. Byliśmy znaczącą szkołą w naszym powiecie, w województwie i kraju. Jako pierwsi w województwie ciechanowskim wprowadziliśmy klasy integracyjne, w których mogli uczyć się uczniowie z niepełnosprawnościami. Przyjeżdżali do nas dyrektorzy i nauczyciele z całej Polski, ponieważ nasza szkoła należała od 1992 roku do Ogólnopolskiego Towarzystwa Szkół Twórczych (TST), które zrzeszało dyrektorów szkół otwartych na nowości pedagogiczne i pionierskie rozwiązania w szkołach, czasami eksperymenty dydaktyczne. Współpraca szkół w TST opierała się na wzajemnej wymianie doświadczeń na polu dydaktyczno- wychowawczym, toteż wielokrotnie byliśmy organizatorami w Sochocinie konferencji szkól zrzeszonych w TST, nasi nauczyciele prowadzili lekcje pokazowe dla odwiedzających nas nauczycieli i dyrektorów, dzieląc się swoim warsztatem pracy i osiągnieciami, a było naprawdę czym się chwalić.
W jednym z wielu wpisów poświęconych współpracy szkoły z Towarzystwem Szkół Twórczych zamieszczonych w kronice szkoły możemy przeczytać: „W naszej szkole odbyła się Ogólnopolska Konferencja Dyrektorów Szkół Twórczych (…), w której uczestniczyło ponad 150 dyrektorów szkół podstawowych i średnich z całej Polski. Nie zabrakło również przedstawicieli władz. (…) Obecnością konferencję zaszczycili również według wpisu – kurator oświaty, wicewojewoda, Dyrektor Wydziału Szkolnictwa Podstawowego Kuratorium Oświaty, Dyrektor Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli. Obecny był również ks. bp Zygmunt Kamiński, prof. dr hab. Andrzej Tchorzewski z Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Bydgoszczy, liczni księża i katecheci. Obecni uczestnicy wysłuchali wykładu pani prof. dr hab. Krystyny Chałas – opiekuna naukowego TST, obejrzeli lekcje przygotowane w blokach tematycznych podporządkowanych tematowi konferencji. (…) Młodzież naszej szkoły zachwyciła wszystkich spektaklem słowno-muzycznym ”Dokąd pójdziemy drogą pod wiatr – my z XX wieku?”. (…) Konferencja była okazją do wymiany doświadczeń, do wspólnych opracowań i wytyczania nowych kierunku działań wychowawczych, a także zaprezentowania dorobku naszej szkoły”.
W innym artykule „Stowarzyszenie Szkół Poszukujących” z prasy lokalnej, zamieszczonym również w kronice szkoły czytamy: „Profesor dr hab. Krystyna Chałas zabierając głos, chwali dotychczasowe osiągnięcia szkoły otwartej na nowe prądy edukacji, alternatywne metody nauczania, nowatorskie pomysły i inicjatywy… Szczególnie cenna jest stworzona przez placówkę możliwość rozwijania przez uczniów zdolności i zainteresowań w licznych w niekonwencjonalnie prowadzonych zajęciach pozalekcyjnych. Na uznanie zasługuję również szeroka oferta zajęć dla dzieci z różnego rodzaju dysfunkcjami. (…) Szkoła w Sochocinie jest placówką promieniującą działalnością kulturalną, sportową i ekologiczną na całą okolicę i wysoko cenioną przez Mazowieckie Kuratorium Oświaty. Dała temu wyraz będącą na konferencji dyrektorka ciechanowskiej delegatury MKO Hanna Murawska. Poza tym nasi nauczyciele – kontynuuje pani Zwierzchowska – wyjeżdżali do szkół w różnych rejonach kraju, gdzie mogli podpatrywać osiągnięcia swoich koleżanek i kolegów, uczyć się nowoczesnych rozwiązań, zdobywać nowe doświadczenia, które później efektywnie stosowali w naszej szkole. Ta forma współpracy oparta na wzajemnej wymianie wiedzy i doświadczeń była bardzo inspirująca dla wszystkich szkół.”
Podobnie czytamy w kronice szkoły „(…) W Mielnie odbył się I Ogólnopolski Konkurs Przyrodniczo-Regionalny, którego tematem było „Uroda mojej Małej Ojczyzny”. Przedstawiciele swoich regionów w sposób dowolny zaprezentowali swoją miejscowość. Nasz region reprezentowali uczniowie klas IV-VI …Głównym elementem prezentacji był montaż słowno- muzyczny…Sochocin był jedyną miejscowością bez praw miejskich, która brała udział w konkursie. Nasi uczniowie wykazali się dużą wiedzą, umiejętnościami i talentem, a dobrze dobrany scenariusz prezentacji sprawił, że zajęliśmy pierwsze miejsce, wyprzedzając szkołę z Opola i Szczecina. Jednak dla naszych uczniów największym sukcesem był sam pobyt nad morzem, zwiedzanie Kołobrzegu i nawiązanie nowych znajomości.”
Anna Zwierzchowska: Kadra pedagogiczna w naszej szkole była zgranym, bardzo ambitnym i twórczym zespołem, świetnymi nauczycielami, w mojej ocenie najlepszymi w powiecie i byłym województwie ciechanowskim. Spośród tej rady pedagogicznej wyszło wielu obecnych dyrektorów szkół w powiecie płońskim. Co bym zmieniła? Zawsze można byłoby coś zmienić. Ja jednak byłam niezmiernie zadowolona z osiągnieć uczniów i wyników pracy nauczycieli. Kreatywne postawy nauczycieli, metody pracy, szanse jakie szkoła stwarzała do rozwoju uczniów były wysokie o czym świadczyły ich wyniki i osiągniecia. Nie trzeba było tak naprawdę nic zmieniać, a jedynie dać możliwości oraz swobodę pracy nauczycielom, a tym samym szanse na rozwój uczniom.
Jedną z reform edukacji za Pani kadencji było wprowadzenie gimnazjów. Jak Pani ocenia funkcjonowanie gimnazjum i szkoły podstawowej w jednym budynku, obok siebie?
Anna Zwierzchowska: Gimnazjum było typem szkoły, która przypadała na trudny okres rozwojowy uczniów. Naturalny w tym wieku bunt nastolatka, wynikający z okresu dojrzewania młodzieży w połączeniu ze zmianą szkoły, przejściem do kolejnego, wyższego etapu edukacji po szkole podstawowej, powodował często problemy wychowawcze. Szczególnie w tych gimnazjach, które funkcjonowały jako samodzielne placówki szkolne. Niestety konsekwencją problemów wychowawczych uczniów, bywają często problemy w nauce, a co za tym idzie izolacja czy wagary. Dlatego uważam, że wspólne funkcjonowanie naszej szkoły podstawowej i gimnazjum w jednych obiektach szkolnych, było dobrym rozwiązaniem, chociażby ze względu na zminimalizowanie problemów wychowawczo-dydaktycznych. Absolwenci szkoły podstawowej w naturalny sposób, bez większego stresu przechodzili do wyższego etapu edukacji w gimnazjum. Uczyli się w tych samach klasach lekcyjnych, znanym im miejscu, pod kierunkiem znanych im nauczycieli. Większy stres ze zmianą szkoły odczuwali zapewne uczniowie, którzy do naszego gimnazjum przybywali z pozostałych szkół z terenu gminy. Jednak była to mała grupa uczniów, którzy szybko adoptowali się do nowych warunków. Z mojej perspektywy – jako dyrektora Zespołu Szkół – takie rozwiązanie było właściwe i dobre. Istniała naturalna wymiana informacji pomiędzy nauczycielami ze szkoły podstawowej i gimnazjum. Ponadto uczniowie obu szkół współpracowali ze sobą w realizacji wielu wspólnych działań np. samorządu uczniowskiego, różnego rodzaju uroczystości szkolnych czy realizacji wielu projektów i akcji charytatywnych. Mimo poruszania się po wspólnych korytarzach i korzystania z obiektów szkolnych między dziećmi ze szkoły podstawowej a gimnazjalistami, nie dochodziło do konfliktów czy większych problemowych sytuacji.
Ponownie odwołujemy się do kroniki szkoły, w której zamieszczonych jest wiele wpisów potwierdzających wspólne organizowane przez uczniów szkoły podstawowej i gimnazjalistów akcji i uroczystości szkolnych. Wśród nich widnieje wycinek z artykułu ”Sochocińscy Europejczycy”, w którym możemy przeczytać: „Sochocin odwiedzili niecodzienni goście – 17 przedstawicieli z różnych krajów Europy, którzy zajmują się oświatą w swoich krajach – menadżerowie oświaty, w tym również dyrektorzy szkół przyjechali do Polski w ramach wizyty studyjnej Sokrates Ariel. Na zaproszenie Wydziału Integracji Europejskiej Mazowieckiego Kuratorium Oświaty odwiedzili Warszawę, zaraz potem Sochocin- Zostaliśmy wybrani przez kuratorium, jako jedyni, aby pokazać, w jaki sposób szkoła wiejska wyrównuje szanse edukacyjne- mówi dyrektor Zespołu Szkół Samorządowych w Sochocinie – Anna Zwierzchowska. (…) Gości interesowało, w jaki sposób gmina realizuje zadania oświatowe. Po rozmowie z wójtem, europejscy goście udali się do szkolnej stołówki, gdzie niecierpliwie oczekiwała ich młodzież z sochocińskiego gimnazjum. Gości powitano po staropolsku chlebem i solą, gdzie później mogli śledzić debatę pt. ”Czy zjednoczona Europa?” Przygotowali ją uczniowie w ramach działającego w szkole Klubu europejskiego (…). Goście uczestniczyli także w zajęciach dydaktycznych… w klasie pierwszej, integracyjnej…Pierwszaki opowiadały o swojej ojczyźnie i miejscowości. Druga lekcja matematyki wspomaganej techniką informatyczną odbyła się w klasie gimnazjalnej. (…) Goście podkreślali w swoich wypowiedziach, że nauczyciele umiejętnie wykorzystują bazę dydaktyczną a młodzież wiejska pozbyła się kompleksów. Podobały im się pomysły i innowacje stosowane przez sochocińskich nauczycieli. Byli zdziwieni, że wiejska szkoła może tak dobrze wyglądać. Zespół Szkół W Sochocinie opracował projekt do programu unijnego Socrates Comenius (…). Udało nam się pozyskać do współpracy szkoły z Austrii, Niemiec, Grecji i Rumunii – mówi dyrektor Anna Zwierzchowska. Opracowaliśmy wspólny projekt współpracy „Dziedzictwo kulturowe a zjednoczona Europa”. Projekt będzie realizowany przez trzy lata, a szkoła będzie uzyskiwać na ten cel środki w wysokości 1500 Euro”.
Na uwagę zasługuje również zamieszczona w kronice wzmianka z prasy lokalnej „Akcja „Dzieci Dzieciom” – „I ty możesz zostać Świętym Mikołajem” napisały dzieci ze szkoły podstawowej i gimnazjum z Sochocina na ulotkach reklamujących przedświąteczną akcję charytatywną. (…) Należy wspomnieć, że pomysłodawczynią tej akcji była pani Anna Zwierzchowska, która dostrzegła problem i konieczność pomocy dzieciom z trudniej sytuowanych rodzin. Rozpoczęta akcja zakorzeniła się na trwale w działaniach szkoły. „Nie szukaj biedy daleko, rozejrzyj się dookoła” – pod takim hasłem odbyła się kwesta dzieci na ulicach Sochocina w pierwszej akcji charytatywnej. Ponadto na terenie szkoły odbyły się kiermasze słodkości i loterie fantowe, przygotowane przez uczniów klas ze szkoły podstawowej oraz gimnazjum. Uczniowie przygotowali również „Jasełka” dla społeczności szkolnej, odbyła się też aukcja rysunków utalentowanej plastycznie uczennicy klasy III gimnazjum Moniki Kędzierskiej. Za zebrane pieniądze zostało przygotowanych 130 paczek dla dzieci z najuboższych rodzin, wytypowanych z każdej klasy przez nauczycieli”.
Czym może się Pan pochwalić w swojej samorządowej karierze dla społeczności lokalnej i naszej szkoły?
Anna Zwierzchowska: Użycie terminu kariera samorządowa to nadużycie, bo pełniłam funkcję wójta tylko przez jedną kadencję. Było to dla mnie ogromne wyzwanie i z mojej perspektywy bardzo dobry czas pracy. Praca na stanowisku wójta zdecydowanie różniła się od pracy dyrektora szkoły, chociażby ze względu na zakres zadań i obowiązków i wynikających z nich większej odpowiedzialności. W tym czasie, kiedy byłam dyrektorem zatrudniałam około stu pracowników – nauczycieli oraz pracowników administracji i obsługi. Zadania dyrektora szkoły dotyczyły głównie zagadnień oświatowych, związanych przede wszystkim z dydaktyką, wychowaniem, planowaniem finansów na potrzeby szkoły itp. Praca w samorządzie to zupełnie inna, o wiele szersza perspektywa w zakresie zarządzania, jak i ilości zadań do wykonania. Po objęciu stanowiska wójta pierwszą sprawą, którą musiałam wykonać to nauczenie się topografii gminy, bo do tej pory nie było takiej potrzeby, bym znała rozmieszczenie wszystkich miejscowości, a z perspektywy podejmowania działań samorządowych do waży aspekt, chociażby planowania inwestycji. Patrzenie na gminę całościowo, wymagało ode mnie nauczenia się wielu nowych rzeczy w zakresie funkcjonowania samorządu. Wiązało się to z podejmowaniem odpowiedzialnych i ważnych decyzji, zakresem obejmujących funkcjonowanie gminy i życie mieszkańców. Zaczęłam kadencję w dosyć trudnym organizacyjnie momencie, ponieważ było już po naborach dotyczących środków finansowych z funduszy unijnych. Pieniądze rozdysponowano na inwestycje, które musiałam realizować, a zaczęte projekty ukończyć. Z konieczności realizowałam zadania inwestycyjne rozpoczęte przez mojego poprzednika, pana wójta Jerzego Zawadzkiego. W trakcie ich realizacji pojawiały się problemy, które trzeba było prostować, a dotyczyły budowy wodociągu w całej południowo-zachodniej części gminy. Dzięki podjętym działaniom wyjaśniającym i dużej determinacji udało się tę inwestycję ukończyć, a dotyczyła ona ponad 80 km wodociągu i ponad 530 przyłączy gospodarstw rolnych nie będących w zabudowie Sochocina, tylko w mniejszych miejscowościach wiejskich. Dzięki temu mieszkańcy zyskali dostęp do wody, nie musieli już liczyć na studnie i martwić się w czasie suszy. Równie dużym przedsięwzięciem była termomodernizacja budynków obiektów użyteczności publicznej. Projekt ten obejmował termomodernizację szkoły, przedszkola, stołówki szkolnej, budynku urzędu gminy i Gminnego Ośrodka Kultury. Inwestycja ta pozwoliła na zmniejszenie wydatków z budżetu gminy o koszty chociażby ogrzania tych obiektów. Poza tym dla mnie, jako wójta gminy, było ważne organizowanie pracy urzędników. Zależało mi, by stworzyć przyjazną dla mieszkańca organizację pracy urzędu. W drugim roku mojego urzędowania, pamiętam sama usiadłam i przy pomocy dwóch młodych pracownic urzędu, stworzyłam regulamin pracy urzędu z zupełnie nowymi oddziałami i zakresem obowiązków dla urzędników. Z tego się bardzo cieszyłam, chociaż zdaję sobie sprawę, że dla mieszkańców, może nie było to najistotniejsze zadanie. Jednak miło mi było słyszeć, kiedy pracownicy, a szczególnie pracownicy z dużym stażem zwracali się do petenta: „Słucham, czym mogę służyć?”. Oto właśnie chodziło, by mieszkaniec gminy, wchodząc do urzędu spotykał się z uprzejmością, grzecznością, a przede wszystkim profesjonalnym podejściem urzędnika. W czasie pracy w urzędzie gminy, zajmowałam się również oświatą. Szkoły zawsze były mi bliskie i nie tylko szkoła w Sochocinie, ale również pozostałe szkoły podstawowe: w Kołozębiu i w Smardzewie. W czasie mojej czteroletniej kadencji został też wyremontowany stary most w Koliszewie. Czas ten wspominam z sentymentem, starałam się pracować rzetelnie, najlepiej jak tylko potrafiłam. Realizując swoją misję, którą powierzyli mi mieszkańcy gminy w wyborach samorządowych, miałam możliwość służyć lokalnej społeczności swoją wiedzą i doświadczeniem. Zadania i inwestycje, które udało się przeprowadzić za mojej kadencji, poprawiły jakość życia mieszkańców, szczególnie miejscowości wiejskich i służą im do dziś.
Jak zmieniło się Pani spojrzenie na szkołę i edukację z perspektywy nauczyciela, dyrektora czy wizytatora?
Anna Zwierzchowska: W swojej karierze zawodowej byłam nauczycielem akademickim, nauczycielem szkolnym, dyrektorem szkoły, wizytatorem i wójtem. Każdej z tych funkcji przypisane są inne zadania i inna jest perspektywa ich realizacji. Nauczyciel skupia się głownie na realizacji zadań dydaktyczno-wychowawczych i opiekuńczych dotyczących bezpośredniej pracy z uczniem. Zmienia, modyfikuje swoje plany, metody czy narzędzia pracy. Oczekuje również wsparcia ze strony dyrektora, zapewnienia odpowiednich warunków pracy, bazy sprzętowo-dydaktycznej, ale też bezpieczeństwa finansowego w formie etatów czy godzin ponadwymiarowych. Z perspektywy dyrektora zadania są już o wiele szersze, gdyż odpowiada on za jakość pracy szkoły i wyniki, czyli efektywną pracę nauczycieli i osiągane wyniki przez uczniów. Natomiast będąc wizytatorem musiałam postrzegać szkołę z perspektywy realizacji zadań dydaktycznych i wychowawczych oraz zgodności tych zadań z prawem oświatowym. Trudno mi było realizować zadania wizytatora, szczególnie w czasie dokonywanych kontrolnych wizytacji często u moich byłych kolegów dyrektorów, bo łapałam się na tym, że kontrolując dokumentację szkoły, nie analizuję jej pod względem zgodności z prawem oświatowym, a patrzę, co bym zmieniła w planach odnośnie proponowanych działań do realizacji. Znowu wchodziłam w przysłowiowe buty dyrektora szkoły. Natomiast szkoła z perspektywy wójta to przede wszystkim organizacja i planowanie pracy wszystkich szkół gminnych głównie od strony finansowej. Spoczywało na mnie zadanie utrzymania obiektów szkolnych w całej gminie. W tym czasie głównie rozmawiałam z dyrektorami o planach i środkach finansowych, wydatkowaniu tych środków i poprawie warunków lokalowych.
Gdyby mogła Pani przenieść się w czasie, co by Pani zmieniła w swoim życiu zawodowym?
Anna Zwierzchowska: Było mi dane doświadczyć pracy nauczyciela akademickiego i nauczyciela szkolnego, dyrektora szkoły, wizytatora, wójta. Przeszłam przez wszystkie szczebla kariery oświatowej. Jednak szkoła w Sochocinie to było moje największe wyzwanie, któremu poświeciłam większość mojego życia zawodowego. Ta szkoła była dla mnie bardzo ważna, poza rodziną, była dla mnie najważniejsza. Oddawałam serce tej szkole, dlatego było mi tak trudno się z nią rozstać.
Jakie przesłanie ma Pani dla nas uczniów i całej społeczności szkolnej z okazji 90-lecia szkoły z perspektywy swoich doświadczeń życiowych i zawodowych?
Życzę Wam byście dostrzegli, jak piękną i dobrze wyposażoną macie szkołę i docenili to oraz wykorzystali do rozwoju swoich zdolności i umiejętności. Życzę Wam również, byście osiągali swoje cele mimo pojawiania się trudności. Byście z otwartą przyłbicą szli do przodu i realizowali swoje marzenia. Pamiętam, kiedy oddawaliśmy do użytku halę sportową i nowe skrzydło szkoły, przygotowywaliśmy uroczystość otwarcia tych obiektów, to zacytowaliśmy hasło, które później widniało w wielu dokumentach szkolnych, było przywoływane w trakcie późniejszych imprez i uroczystości. Stało się przez lata mottem naszej szkoły, a brzmiało: „Wyrosną z nich tacy, którzy ku gwiazdom wzlecieć zapragną ale zawrócą, bo im dalej tym mroczniej – ale i tacy, którzy nie zawrócą w pół drogi”. Chciałabym więc życzyć Wam, byście nigdy ze swej drogi nie zawracali, byście szanowali tradycję naszą rodzimą, polską. Byście nie wstydzili się skąd pochodzicie, gdzie jest wasze gniazdo oraz zawsze szanowali swoich rodziców i starsze osoby. Byście potrafili ze sobą współżyć, być dla siebie życzliwi, mili, pomocni. A przede wszystkim, byście pamiętali, że każdy z Was jest wyjątkowy i by tę wyjątkowość, każdy z Was potrafił w sobie odnaleźć i rozwinąć. Tego Wam życzę z całego serca.
Serdecznie dziękujemy za wywiad.
Opracowanie tekstu- Anna Buras
W artykule wykorzystano nagranie wywiadu uczennic ze Szkoły Podstawowej w Sochocinie Natalii Chojnackiej i Amelii Ostaszewskiej z klasy VIII a z panią Anną Zwierzchowską w ramach realizowanego projektu „Od przeszłości do teraźniejszości” oraz materiały z kronik szkoły.