Z okazji jubileuszu 90-lecia naszej szkoły zapraszamy do poznania wspomnień z lat szkolnych Pani Małgorzaty Kaliszewskiej i Pana Jacka Podgórskiego absolwentów Szkoły Podstawowej im. mjra Henryka Sucharskiego oraz Publicznego Gimnazjum im. Orła Białego w Sochocinie. Wywiad z absolwentami przeprowadzili ich synowie: Jakub Podgórski uczeń klasy IVa oraz Kacper Kaliszewski uczeń klasy VIIIa.
Jaki wspominacie swój pierwszy kontakt ze szkołą w Sochocinie?
Małgorzata Kaliszewska: Naukę w murach tej szkoły zaczęliśmy dawno, ponad 30 lat temu. Pamiętam, że przed rozpoczęciem edukacji towarzyszyły nam uczucia, leku i obawy przeplatane wielką ciekawością oraz chęcią poznania innych dzieci, a także kontaktu z nową wychowawczynią.
Jacek Podgórski: Przed przyjęciem do szkoły odczuwałem mały stres, lęk przed nowym. Te obawy ustąpiły, kiedy dowiedziałem się, kto będzie wychowawczynią mojej klasy. Przede mną pojawiły się nowe wyzwania dotyczące edukacji – chęć bycia dobrym uczniem, sumienne podejście do nauki i obowiązków szkolnych. Pamiętam, że w pierwszej klasie edukacja dotyczyła głównie poznawania liter, cyfr, techniki czytania, ale z czasem bardziej zgłębialiśmy tajniki nauki i życia szklonego. Nie mogę nie wspomnieć o sklepiku szkolnym, który w tym czasie był miejscem zaspokojenia moich potrzeb, bo byłem łasuchem na słodycze, lubiłem podjadać. To, jak i później radiowęzeł, stały się miejscem spotkań z kolegami i nawiązywania nowych znajomości.
Jak przebiega nauka w szkole, gdy czuje się za plecami oddech mamy ?
Jacek Podgórski: Tak to było niesamowite przeżycie dla minie, a też w jakiś sposób ulga, kiedy dowiedziałem się, że wychowawczynią, będzie moja mama Grażynka. Ale musze zaznaczyć, że obowiązywała nas ścisłą zasada, której się mocno trzymaliśmy, a mianowicie w szkole mama była zawsze „Panią Grażynką”. Podchodziłem w młodszych klasach do nauki bardzo sumiennie, angażowałem się w trakcie lekcji, kiedy przy tablicy stała mama- Pani Grażynka. Zgłaszałem się do odpowiedzi, miałem zawsze odrobione prace domowe. Zależało mi, by mama- Pani Grażynka, była ze mnie dumna. Była też ta druga strona bycia dzieckiem nauczyciela. W domu widziałem, ile czasu mama musiała poświęcić, żeby przygotować się do prowadzenia lekcji, czy sprawdzić prace uczniów. Niestety wbrew powszechnej opinii, praca nauczyciela nie kończy się po dzwonku i nie dotyczy jedynie pracy w czasie lekcji i pisania po tablicy. Nauczyciele przygotowując się do zajęć, chcą stworzyć, jak najlepsze warunki do poznania i nauki dla każdego ucznia w klasie, a to wymaga przemyśleń, stworzenia różnych pomocy i materiałów dla dzieci, bo uczniowie w klasie są różni. Tak się złożyło, że po latach, jakby historia krąg zatoczyła, ponieważ mój młodszy syn Aleksander, jest teraz wychowankiem mamy – a jego babci. Również teraz obowiązuje nas ta sama zasada sprzed lat – w domu babcia – w szkole Pani.
Kto był pani wychowawcą?
Małgorzata Kaliszewska: Moją wychowawczynią była pani Basia Kochanowska, która stworzyła w naszej klasie niesamowicie serdeczną atmosferę opartą o relację wzajemnej życzliwości i ciepła. W klasie czuliśmy się, jak w rodzinie. Pamiętam, że mieliśmy swoją klasową maskotkę, której mogliśmy zmieniać nosek. Kiedyś uszyłam nosek, który był później przy tej maskotce, a ja z tego faktu byłam bardzo dumna i szczęśliwa. Właśnie poprzez taki małe gesty, a także liczne wyjazdy klasowe, udział w licznych, niesamowicie barwnych uroczystościach klasowych i szkolnych pani Basia świetnie integrowała uczniów, tworząc bardzo zżyty zespół klasowy.
Których nauczycieli wspominacie z rozrzewnieniem a których wciąż z małą nutką strachu?
Wszystkich nauczycieli wspominamy bardzo dobrze z dużym sentymentem i rozrzewnieniem. Chociaż byli tacy, którzy bardziej utkwili nam w pamięci, chociażby ze względu na nauczane przedmioty. Bez wyjątku, doskonale pamiętamy panią Anię Sobótkę, która swoją postawą wzbudzała w nas ogromny respekt, a niekiedy lęk. Wielokrotnie stojąc przed klasą i czekając na lekcje języka polskiego, towarzyszył nam strach przed tym, by nie być zapytanym z wypracowania, ortografii czy gramatyki. Zawsze lekcje języka polskiego były pełne pasji i magii twórczej Pani Ani, którą potrafiła przelać na nas, angażując w liczne występy w uroczystościach szkolnych i pozaszkolnych. Również z dużym szacunkiem wspominamy zajęcia historii prowadzone przez Panią Grażynę Rybicką, jej barwne opowieści i niezapomniane płachty unikatowych, ręcznie pisanych dla nas testów. W starszych klasach i gimnazjum bardzo angażowały nas zadania i prace projektowe wykonywane na lekcjach geografii u Pani Iwony Zdunek i biologii u Pani Marii Zdun czy lekcje chemii oraz wymagające dużego skupienia oraz systematyczności lekcje języka rosyjskiego prowadzone przez Panią Elżbietę Makówkę, co zaowocowało naszą dobą znajomością języka rosyjskiego do dziś. Niezapomniani przez nas są również nauczyciele przedmiotów, jak plastyka, muzyka, czy wychowanie fizyczne, które dawały nam wiele radości i tez umożliwiały rozwijanie zainteresowań i talentów. Pan Jacek wspomina pierwsze lekcje informatyki z Panem Piotrem Makówką, które budziły wśród uczniów obawy, gdyż był to nowy przedmiot w zupełnie innej scenerii klasopracowni w otoczeniu komputerów.
Bardzo udzielaliście się artystycznie w naszej szkole, o czym świadczą liczne zdjęcia z Wami w różnych rolach. Co Wam dawały wtedy i dały na przyszłość udziały w tych przedstawieniach. Która rola utkwiła Wam w pamięci najbardziej?
Małgorzata Kaliszewska: Udział w przedstawieniach podnosił poczucie naszej wartości, budował głębsze więzi, dawał poczucie przynależności do grupy. Czuliśmy się ważni i wyróżnieni, bo mogliśmy coś tworzyć, kreować siebie inaczej, nie tyko poprzez naukę w trakcie lekcji. Z występów utkwiła mi taka dosyć trudna sytuacja, kiedy w trakcie jednego z wyjazdowych artystycznych z Panią Anią do Biblioteki w Płońsku, moja koleżanka zapomniała w czasie recytacji swojej kwestii i wówczas ja znając słowa, umiejętnie weszłam w jej rolę. Widziałam wtedy uśmiech Pani Ani – to jej spojrzenie pełne akceptacji i uznania było dla mnie nieocenioną nagrodą.
Jacek Podgórski: Ja osadzany byłem przeważnie w takich lekkich, żartobliwych rolach, ze względu na swoją osobowość. W pamięci utkwił mi wyjazd na występy do urzędu miasta w Ciechanowie, gdzie występowaliśmy przed wieloma ważnymi osobami między innymi marszałkiem województwa. Była to bardzo rozbudowana sztuka. Odczuwałem ogromną tremę przed swoim pokazem, bo grałem zawodnika kung-fu. Nasz występ bardzo się podobał, zebraliśmy wiele pochwał i gromkie brawa. Udział w występach uczył nas współpracy, odpowiedzialności za powierzone zadanie, budował bliższe relacje z innymi – to cechy które są ważne w funkcjonowaniu w grupie rówieśniczej ale również w życiu dorosłym.
Byliście uczniami szkoły podstawowej i gimnazjum. Jak zmieniło się życie uczniaka podstawówki po zastaniu gimnazjalistą?
W naszej szkole, przejście po podstawówce, czyli po ukończeniu klasy szóstej, bo tyle trwała wtedy szkoła podstawowa- do gimnazjum, było praktycznie nieodczuwalne. Nie niosło za sobą zmiany budynku. Korzystaliśmy z tych samych obiektów szkolnych, jak wcześniej- szatni, sali lekcyjnych, korytarzy, biblioteki, świetlicy i stołówki szkolnej. Nawet wejście do budynku szkoły mieliśmy jedno dla wszystkich uczniów. Uczyli nas ci sami nauczyciele. Mieliśmy tych samych kolegów i koleżanki, nieliczne osoby doszły do nas ze Szkoły Podstawowej ze Smardzewa czy Kołoząbia. Na pewno rozpoczęcie nauki w gimnazjum było trudniejsze dla tych uczniów, którzy do nas dołączali. Zaczynając gimnazjum odczuwaliśmy przede wszystkim pewien niepokój związany z nową, nieznaną nam formą nauczania, bo byliśmy pierwszym rocznikiem nowego systemu edukacji po reformie szkolnictwa. Oczywiście czuliśmy się wyróżnieni, bo najstarsi w szkole. Ale nie wykorzystywaliśmy tego faktu w stosunku do młodszych kolegów i koleżanek. A wręcz przeciwnie, wszystkie imprezy szkole, uroczystości, akcje charytatywne, akcje ochrony środowiska wykonywaliśmy wspólnie, razem z uczniami szkoły podstawowej. To nas wyróżniało na tle innych szkół i myślę, że uczyło tolerancji i wzajemnego szacunku.
Czy utrzymujecie znajomości z lat szkolnych, czy wasze przyjaźnie przetrwały do dziś?
Po ukończeniu szkoły na trwale utrzymuję przyjacielskie kontakty z dwoma kolegami z klasy – wspomina pan Jacek. Jeden mieszka w naszej Gminie, drugi wyjechał nieco dalej – to Tomek i Andrzej, jesteśmy ze sobą cały czas w kontakcie. Pani Małgorzata z sentymentem wspomina szkolny zespół Spice Girls, który wielokrotnie wykonywał w czasie szkolnych przedstawień znane, wtedy szlagiery muzyczne, a który tworzyły wraz z nią Asia Cywińska, Gosia Zmysłowka, Monika Napiórkowska, Monika Kędzierska. Wzajemne więzi szkolne, sentyment do lat młodości i starych przyjaźni zaowocował tym, ze w ubiegłym roku w dwudziestą rocznicę ukończenia szkoły – Gimnazjum im. Orła Białego w Sochocinie – rocznik Pana Jacka i pani Małgosi zorganizował uroczyste spotkanie absolwentów w murach naszej szkoły.
Jakie przesłanie macie dla nas uczniów z okazji 90-leci szkoły z perspektywy swoich doświadczeń życiowych i zawodowych?
Jacek Podgórski: Z okazji jubileuszu 90-lecia szkoły chciałbym życzyć Dyrekcji i wszystkim nauczycielom zaangażowanym w to wielkie i piękne przedsięwzięcie dużo wytrwania w tym co robią, pasji, chęci do działania, które nie tylko przyczynia się do pogłębiania wiedzy uczniów o historię szkoły, o tym, jak kiedyś było, ale też mobilizuje nas rodziców do angażowania na rzecz szkoły i jej dalszego rozwoju.
Małgorzata Kaliszewska: Chciałabym życzyć uczniom naszej szkoły, by uczyli się i żyli w murach tej szkoły „pełną parą”, bo czas mija szybko i „nic dwa razy się nie zdarza bez przyczyny…”. Twórzcie swoje małe społeczności, uczcie się od siebie, poprzez wzajemne reakcje a nawet kłótnie. Angażujcie się w życie szkoły, wyjazdy. Bierzcie z nauki i życia szkolnego „garściami!”, gdyż współczesny świat kładzie przed nami różne nieprzewidywalne zdarzenia i sytuacje niekiedy trudne, dlatego ważne jest, by umieć sobie z nimi radzić.